Długo i krwawo.

Na spotkaniu było naprawdę krwawo. Rozegrano przynajmniej 3 długie gry. Mega stół zajęty w całości. Bitwy kosmiczne, imperia gwiezdne, przygody w Śródziemiu, zmagania o dominację w średniowiecznej Japonii i dużo więcej.

Dungeoneer

Na początek dałem się namówić Pisfulowi na Dangeoneer'a i nie żałowałem. Rozgrywka bardzo prosta, ale nie prostacka i ma swój mroczny ;) klimat. Razem z Michałem próbowaliśmy zamordować właściciela gry (tzn. jego postać - będąc precyzyjnym), ale jakoś nie wyszło... ;) Wygrał realizując trzy wylosowane zadania. Poniżej jego komentarz.

Pisful:

Po szybkim ustaleniu składu /Pisful, Chmurnik, Michał/, partyjka Dungeoneer'a - Krypta Przeklętych wprowadziła w fajny, bajkowy klimacik. Szybka, ale niezwykle barwna rozgrywka, z zaskakującym finałem ( w końcu zrobiłem tego questa na wpół żywy ;) ).
Zagrożenie, chwała, questy, przedmioty, czary i kawałek budowanej w trakcie gry mapy, czyli Dungeoneer.
A to moja wojownicza elfka. Dla złośliwców od razu doprecyzuję, iż nie chodzi o widocznego w tle Thanatosa Niewinny

Hanabi

Ponieważ nie stawili się jeszcze umówieni wcześniej daimyo na Shoguna, Qman nauczył JediPrzemo i mnie, jak grać w Hanabi. Gra, jak wiadomo, obsypana nagrodami ;)

Grało się nieźle aczkolwiek do realizacji celu nieco nam zabrakło ;) Moim zdaniem gra dobrze się sprawdzi jako przerywnik - także na przyszłość. W ogóle mam ten problem, że zbyt dużo gier mi się podoba.

Race for the Galaxy

Co jakiś czas (jak zwykle) odrywam się od swoich zajęć i próbuję cyknąć kilka fotek. Przy takiej właśnie okazji zauważyłem, że jednak znaleźli się chętni na Race for the Galaxy ;)

Początek. Tu i ówdzie zdobyczny świat z towarem. Gdzie indziej technologia...
... stos, nieco punktów zwycięstwa.

Burning Suns

Kolejny w Fenomenalnej mieliśmy możliwość zaobserwować prototyp Burning Suns w akcji (premiera w przyszłym roku). Tym razem Thanatos, zdaje się, bardziej nadzorował i instruował niż grał. Cały czas ulepsza swój prototyp. Teraz zaobserwowałem podstawki do statków kosmicznych.

Dzięki podstawkom widać, gdzie jest flota...
W tle uśmiechnięty tajemniczo Thanatos. Pozostali rozważają opcje.

X-wing

Mniej więcej w czasie, gdy rozpoczynałem tłumaczenie zasad Shoguna, JediPrzemo wsiadał do swojego wiernego a-winga. A właściwie to nie wiem do czego wsiadał, ponieważ Shogun tak mnie pochłonął, że nie zrobiłem zdjęć ze starcia Imperium z Rebeliantami. Wiem tylko, iż tym razem górą była ciemna strona mocy ;)

Middle-earth Quest

W międzyczasie pół mega stołu zajęło Śródziemie (drugą połówkę okupowało Burning Suns). Przebieg wydarzeń podsumował Pisful:

Kroniki umęczonych, 10 października roku Pańskiego 2013.

W Śródziemiu zawrzało. Trzech styranych życiem, włóczęgą i odniesionymi ranami, zbitych w gromadkę, czekało swego końca. Sauron w swym szyderczym planie nie przewidział tylko jednego, że mimo krwi, boleści i trudu, stać będą niewzruszeni. Bez strachu, bez winy, z wolą walki. Świst i zgiełk upadającej potęgi Mordoru, słychać było w samym Shire...zagłuszał je tylko daleki odgłos wiwatów, trzaskanie żaru i szum dymu z dopalającego się fajkowego ziela....

...wtem powyższe bajanie przerywa Włodek-Sauron:

- "...co ty pier....?!"

Znad stołu odzywa się karząco Piotr:

- "Włodek, nie przeklinaj!..."

ŚmiechŚmiechŚmiechŚmiechŚmiechŚmiechŚmiechŚmiech

Tak to mniej więcej wyglądało. Middle-Earth Quest, pokazał dzisiaj swoje bardzo zbalansowane oblicze. Ostatkiem sił dotrwaliśmy do końca, a Sauron, o krok za nami, musiał przyznać nam zwycięstwo. Długi, epicki i bardzo satysfakcjonujący game. Dzięki Pasza/Piotrek/Włodek!

Na tym zdjęciu plansza jest nieważna. Podziwiajcie fizjonomie graczy ;)
Tak, to właśnie ten ;)
Middle-earth Quest z nieco innej perspektywy. Tak właściwie to mógłby być tekst pod pierwszym zdjęciem ;)


Shogun

Tymczasem na dwóch zestawionych stołach (z braku miejsca przy mega meblu w centrum lokalu - patrz wyżej) zasiedli daimyo Roadrunner, JolietJake, Raajon, Qman i Chmurnik (w kolejności siedzenia). Po pierwszym (nieco nieśmiałym) roku wszyscy zdołali wyżywić swoich wieśniaków mimo dość surowej zimy. Różnice na torze punktacji pozostały nieznaczne. Drugi rok obfitował w walki, nieraz dramatyczne, gdy zdawało się, istotnie liczniejsza armia nagle znikała w lesie lub z tzw. nienacka (a konkretnie z wieży) nadchodziły posiłki. Chłopstwo uciskane konfiskatami ryżu i podatkami buntowało się co chwilę. Na koniec wyszło, że najlepiej radził sobie Qman wygrywając z czteropunktową przewagą.

Wszyscy gotowi - czekamy na JolietJake'a. Na pierwszym planie słynna wieża bitewna.
Przyszły zwycięzca po lewej. Nieco znudzony Roadrunner po prawej. Chmurnik coś tam kombinuje w centrum.
Tuż przed ostatnimi bitwami...

No to tyle z mojej strony. Można spokojnie pomyśleć o kolejnym czwartku :)