Poza tym zamanifestował swoją obecność duch Fenomenalnej, ale wszystko po kolei.
Pierwszy zjawił się (punktualnie, zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami) Corsini. Niestety wykruszył nam się nieco skład do Brass'a, więc w oczekiwaniu na kolejnych graczy zagraliśmy w Robale.
W tzw. międzyczasie nadeszły koleżanki z Kamieniem Gromu oraz von Mansfeld ("teoretycznie" umówiony na Osadników). Wobec fiaska negocjacji nad wspólną rozgrywką rozpoczęły własną partię.
W trakcie cykania fotek otrzymałem instrukcję, by koncentrować się raczej na stole. Mniej więcej zastosowałem się ;)
Zaraz po Kamieniu nadeszła pora na Zamki Burgundii. Tu już zdjęcie zgodne z odgórnymi zaleceniami ;)
W tzw. międzyczasie von Mansfeld torturował dziewczyny grające w Osadników klasycznymi, ściśle stosowanymi zasadami. Nie jestem pewien rezultatu ;) Oby nie był całkowicie zniechęcający ;)
Nieco później na tym samym stole rozłożył się Rummikub. Sądząc po minach było równie ciekawie a może nawet bardziej ;)
W czasie, gdy na jednym stole herosi walczyli z potworami a na drugim trwało intensywne osadnictwo, Corsini objaśnił mi zasady gry dwuosobowej w Brass'a. DO tej pory nie wiedziałem nawet, że taki oficjalny wariant istnieje ;)
Po etapie kanałów przegrywałem kilkoma punktami. Jak się później okazało grałem totalnie sprzecznie z polecanymi strategiami ;) Jednakże dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności ostatecznie udało mi się wygrać, choć zaledwie jednym punktem (przy ok. 160). Zbieg okoliczności polegał na tym, że mojemu adwersarzowi zabrakło w końcówce jednego miedziaka do wybudowania stoczni czym rozłożyłby mnie na łopatki ;)
2x (wariant dwuosobowy)
Gdzieś obok wkrótce skończył się Netrunner w którym PiotrSmu (dla mnie mistrz gier wszelakich) mierzył się z von Mansfeldem. Zmagania podobno były w miarę wyrównane, ale wygrał ten kto powinien ;)
Piotrek nie bardzo miał ochotę na Smallworlda do którego już wcześniej przymierzał się Corsini, więc jeszcze tylko z von Mansfeldem rozegrałem partię trzyosobową. Jak zwykle przebieg gry miał swoje zwroty. Trytoni Corsiniego dziarsko opanowali północno zachodnie wybrzeża, szkielety von Mansfelda siały spustoszenie na wschodzie a w centrum działały moje amazonki wkrótce wsparte przez fortyfikujących szczuroludzi ;)
Podobno wygrałem. Podobno, bo po wykonaniu ostatniego ruchu udałem się w przeciwległy koniec sali objaśniać 7 Cudów Świata.
Po krótkim wytłumaczeniu zasad Ewa, Zuzia i Adam rozpoczęli wyścig budowlany niczym Chińczycy na odcinkach A2 (a może nawet szybciej). Po pierwszej, nieco dłuższej ze względu na pierwszą rozgrywkę, erze zdawała się prowadzić Ewa. No w każdym razie skutecznie najechała oba sąsiednie miasta. Ostatecznie zwyciężyła jednak Zuzia łącząc podboje militarne z technologiami i budowlami cywilnymi.
Nie zdążyłem się już niestety załapać na końcówkę Mage Wars pomiędzy Paszą i Raajonem, ale później ucieliśmy sobie ciekawą dłuższą pogawędkę na tematy planszoróżne ;)
Ekipa do Yedo zdążyła się ubierać, jak mi się zdaje, na długo przed rozpoczęciem gry. Nie wiem, jak przebiegała rozgrywka, ale wesoło było ;) Od siebie mogę też dodać, że dość długo. Yedo wystartowało gdzieś w połowie Brass'a i trwało jeszcze długo po Mage Wars ;)
A tymczasem powoli zbliża się kolejny czwartek ;)
© 2013-14 Limonka Paweł Teterycz. Wszystkie prawa zastrzeżone. Web: studiolimonka.pl